Pon. 6/10/2025 Marcin Lasia

Dzień z życia muzyka – odc. 1

 

8:20 – wstajesz rano, toaleta, śniadanie, wieziesz dzieci do szkoły, wracasz do domu i zaczynasz pracę…

no właśnie, jaka praca…bierzesz skrzypce, otwierasz nuty, zaczynasz grać…

czy to w ogóle jest praca? Ludzie mówią, że to sama przyjemność i prawdziwą pracą nie ma nic wspólnego…

co na obiad? może pierogi? chyba, że leczo…poczekaj, obiad później, najpierw obiecałeś sobie, że poćwiczysz.

próbuję trudny kaprys, a jeszcze ręce zimne

może lepiej zacząć od podstaw i najpierw pograć gamy

dziś B-dur. zaczynam drugim palcem

nie działa wejście w 3 pozycję, a ja zaczynam dzień od Paganiniego

zaraz

byłeś wczoraj u fizjo…kazał ci najpierw zrobić rozgrzewkę zanim weźmiesz skrzypce do ręki

nie rób rzeczy byle szybko, byle z głowy

bo potem nagle zdziwienie, że bolą plecy czy szyja

miałem zadzwonić do Krzysztofa…ale chyba jeszcze za wcześnie

mówił, że wrzucił coś na Insta…

wróć…odłóż ten telefon, potem dziwisz się dzieciom, grać miałeś.

o czym ja…a…o fizjo

rozgrzewka. no ale gdzie ja jeszcze mam wcisnąć rozgrzewkę, panie fizjoterapeuto?

nie będzie pan rozbił rozgrzewki przed ćwiczeniem to nie ręczę, czy za 5 lat będzie pan jeszcze w stanie grać…

dobrze, że dał zestaw ćwiczeń, sam bym nie wpadł. w sumie ciekawe, że mało który nauczyciel zwraca uwagę na te elementy i każe uczniowi ćwiczyć fizycznie, robić gimnastykę, rozgrzewać te partie ciała, które są najbardziej narażone na przeciążenia

ale chłopak ma rację mówiąc, że muzyk to w zasadzie sportowiec. obciążenia mięśni, ścięgien, szyja, kręgosłup, dziwne powykręcane pozycje, które niby są optymalne do długotrwałego grania, ale jednak jak trzymasz ręce przez kilka godzin w górze to jednak nie jest normalne…

a mówią, że to piękne hobby, łatwa robota…że jeszcze za to piniędze chco, zachłanne muzykanty

no to weź skrzypce i smyczek i potrzymaj dwie minuty w górze, zobaczymy jakiś kozak

a potem wyobraź sobie, że nagle nie ma muzyki i w robocie cisza, w pociągu nie posłuchasz Milesa Davisa czy Zenka a do snu nie puścisz Orlando Di Lasso czy jakiegoś rapera, co kto lubi

dobra, poćwiczone, ma fizjo rację…jak ciało rozgrzane to i 3 pozycja nagle sama wchodzi i się czasu nie marnuje na bezsensowne granie w kółko, bo nie wychodzi jakiś banał

plus dla niego

nie ma co marudzić, że czasu nie ma, w sumie zyskałem go przez dobrą rozgrzewkę

to jeszcze parę ćwiczeń ze smyczkiem, parę gam i pasaży i można wracać do utworów

no i to też dobra chwila dla siebie, człowiek zwalnia, nawet myśli w głowie się pojawiają…

no bo zobacz, jak to wygląda, kiedy z „pięknego hobby” robi się codzienny maraton na granicy możliwości. kilka przykładów – i z historii, i z dziś, i z rozrywki:

– beethoven – totalny paradoks: im gorzej słyszał, tym odważniej pisał. głuchota nie spadła z nieba jednego dnia, narastała latami. uczył się „słyszeć” ciałem, wibracjami, pamięcią. pokazuje, że mózg to też instrument, ale jaka to była cena…

– chopin – przewlekła choroba płuc, wyczerpanie, kaszel, gorączki. a jednak te wszystkie delikatne rubata i nokturny powstawały często po nocy bez snu. organizm płaci rachunek pierwszy.

– schumann – rozchwiane zdrowie psychiczne i do tego kontuzjowana ręka (eksperymenty „wzmacniające” palce skończyły się źle). presja i perfekcjonizm potrafią być głośniejsze niż orkiestra.

– django reinhardt – pożar i poparzone palce lewej ręki. z dwóch sprawnych zrobił szkołę gry. dowód, że technika to też sztuka adaptacji.

– leon fleisher – dystonia ogniskowa (palce „odmawiają posłuszeństwa”). lata grania lewą ręką, terapia, powroty. ciało mówi „stop”, ale to nie musi być „koniec”.

– pat martino – tętniak i utrata pamięci muzycznej. uczył się gitary… od zera, z własnych płyt. neuroplastyczność to nie slogan z konferencji, tylko realny ratunek.

– adele – wylew na strunach głosowych i operacja. cisza, rehabilitacja, nowa higiena pracy głosem. nawet gwiazda musi odpuścić, żeby znowu zabrzmieć.

– lady gaga – przewlekły ból i fibromialgia. scena kocha adrenalinę, ale styl życia trzeba było przebudować: planowanie regeneracji tak samo serio jak setlisty.

– justin bieber – zespół ramsaya hunta, porażenie nerwu twarzowego. trasa przerwana, priorytet: leczenie, fizjo, powolny powrót funkcji. czasem najodważniejszy jest przycisk „pauza”.

wspólny mianownik? ciało zawsze wystawia fakturę. kiedy wchodzą rozgrzewka, sensowne obciążenia, sen, odżywianie, profilaktyka u fizjo/laringologa/neurologa/psychologa – rachunek bywa dużo niższy. muzycy naprawdę są jak sportowcy: nie tylko talent i serce, ale też serwis, przeglądy i wymiana części eksploatacyjnych

decyzja o byciu muzykiem to całkiem przyzwoita misja ratowania świata i praca o charakterze zwiększonego ryzyka 🙂

bez muzyki życie nie ma sensu, ale trzeba mieć ogromną odwagę i poczucie misyjności, żeby profesjonalnie chcieć grać na jakimkolwiek instrumencie…

Fakt, że nie wszystkie dramy były spowodowane trudnym i męczącym życiem muzyka, niektóre pojawiły się zwyczajnie, tak jak u każdego innego człowieka, wady genetyczne, okoliczności, podatność na choroby…ale w sumie gdyby dać muzykom narzędzia na to, żeby wcześnie zaczęli świadomie dbać o siebie, to można przyjąć, że pewna część problemów albo w ogóle by się nie pojawiła albo przeszła by łagodnie…

Zróbmy coś, może warto. Dbajcie o siebie.